5 mitów dietetycznych. A Ty w które wierzysz? Część I

Niektóre teorie na temat diet i odchudzania przyjęły się tak mocno, że bierzemy je za pewnik i nawet nie próbujemy szukać w nich drugiego dna. Stosowanie ich skutkuje masą wyrzeczeń albo – co gorsze – późniejszymi kłopotami ze zdrowiem. Dlatego dzisiaj przyglądamy się kilku popularnym mitom na temat odżywiania i odchudzania, które po przeczytaniu tekstu możesz śmiało porzucić.

Kolacje można zjeść najpóźniej o godzinie 18:00

„Wujek Roman dużo schudł ostatnio, bo przestał jeść kolację, a jeśli już się skusi, to tylko do godziny osiemnastej!” – w niejednej rodzinie można było usłyszeć taką historię. Rzeczywiście, objadanie się przed snem nie jest wskazane i nie trzeba być dietetykiem, by domyślić się, że organizm nie spali wszystkich dostarczonych mu przed snem kalorii.

Jednak… kto z nas chodzi spać o 19:00 albo 20:00? Jeśli mamy taki tryb życia, to jedzenie ostatniego posiłku około godziny 18:00 będzie dobrym pomysłem. W innych wypadkach fundujemy sobie wyrzeczenie, które niekoniecznie przyniesie rezultaty w postaci schudnięcia. U wielu osób opuszczenie ostatniego posiłku poskutkuje tylko problemami ze snem, w końcu czasem trudno zasnąć głodnym (tak jak bardzo najedzonym).

Zamiast trzymania się godziny jedzenia kolacji warto zadbać o to, by była zbilansowana – tak jak pozostałe posiłki. Lekkostrawne danie na koniec dnia nie utrudni zasypiania (ale już przy tych bardziej obfitych organizm skupi energię na trawieniu zamiast na regeneracji). Jeśli potrzebujemy wyznaczenia stałej pory kolacji, niech będą to około dwie godziny przed snem, aby układ trawienny (podobnie jak układ kostny poprzez leżenie i spanie) odpoczął przez noc.

Owoce je się tylko przedpołudniem, a na diecie trzeba je w ogóle wykluczyć

Soczyste jabłka, pomarańcze czy czereśnie są pyszne i zdrowe, a ostatnio tak często demonizowane. Chyba każdy z nas spotkał się z teorią, że skoro zawierają fruktozę, to trzeba je zjadać jedynie przed południem, aby organizm zdążył spalić kalorie…

Tymczasem owoce wypadają korzystnie w porównaniu z wieloma węglowodanowymi produktami: nie mają wielu kalorii, a wysoką gęstość odżywczą. Warto dodać, że będą korzystne również dla osób z problemami z poziomem cukru we krwi, gdyż mają niższy ładunek glikemiczny niż często polecane produkty zbożowe.

Poza tym owoce wesprą osoby, które z trudem odmawiają sobie słodyczy. W czasie diety garść czereśni, mandarynki, banany czy jabłka zaspokoją chęć na słodkie i tym samym zmniejszą ryzyko, że wylądujemy w najbliższej cukierni.

Również sportowcy i osoby aktywne fizycznie nie powinny obawiać się owoców – nawet, jeśli zawodowo troszczą się o poziom tkanki tłuszczowej. Trenujący wypracowali sobie wysoką tolerancję węglowodanów, a owoce świetnie uzupełniają zapasy glikogenu w wątrobie.

Badania nad wpływem fruktozy na postępy na diecie redukcyjnej są prowadzone od kilkunastu lat. Osoby dociekliwe zachęcam do zapoznania się z kilkoma z nich:

Tłuszcz sprawia, że tyjemy

Teoria, która powstała bardzo dawno temu, niestety pokutuje do dziś. Produkty zawierające tłuszcz mają wiele kalorii, a te przecież należy obcinać, kiedy chcemy schudnąć… Poza tym chcemy się pozbywać tłuszczu z brzucha, bioder, pośladków, więc to tłuszcz trzeba ograniczyć – to najprostsze skojarzenie.

Na szczęście, aby zrzucić kilogramy, nie musimy ograniczać spożycia wszystkich tłuszczów. Niektóre z nich wręcz pomogą nam zrzucić zbędne kilogramy! Warto pamiętać, że w przybieraniu na wadze palce macza insulina, która bardziej entuzjastycznie reaguje na węglowodany niż na tłuszcz. Zatem nie tylko same przyswajane składniki są kluczowe, ale równie hormonalna reakcja organizmu na to, co zjemy.

Tłuszcze są niezbędne do naszego prawidłowego funkcjonowania. Wpływają korzystnie na pracę mózgu i układ odpornościowy. Już w szkole uczymy się o tym, że to w tłuszczach rozpuszczają się witaminy A, D, E i K. Bez tłuszczów nie stworzą się enzymy i hormony, które są niezbędne dla naszego zdrowia, zatem nierozsądne jest całkowite z nich rezygnowanie. Kiedy decydujemy się przejść na dietę, zamiast pozbywać się tłuszczów z jadłospisu, zatroszczmy się o jego podaż: w odpowiedniej ilości i formie.

W kuchni niech zagoszczą ryby, orzechy, awokado, oliwa z oliwek, nasiona.

Tłuszcz ma też niebagatelną rolę w diecie ze względu na uczucie sytości, które daje – wszystko dzięki temu, że organizm trawi go dłużej niż inne składniki. Łatwo to sprawdzić na przykład dodając łyżkę oleju z awokado do koktajlu z owoców lub wzbogacając sałatkę owocową na drugie śniadanie o garść orzechów.

Produkty typu light pomagają się odchudzać

Na „tłuszczofobii” skorzystali producenci, którzy na rynek wprowadzili produkty typu light. Do tej pory na sklepowych półkach – zwłaszcza tych z nabiałem – znajdziemy produkty „szczycące się” zerową ilością tłuszczu, a przy tym: mniejszą kalorycznością. Niestety, pod przykrywką lekkości ukrywają się ulepszacze, konserwanty i inne substancje, których nie chcemy spożywać.

Tłuszcz to nośnik smaku, zatem jeśli jedzenie zostanie go pozbawione, trzeba inaczej sprawić, by było smaczne. Stąd konieczność dodania do jogurtów (bo to najczęściej one są ofiarami tych zabiegów) ulepszaczy smaku. Mniejsza zawartość tłuszczu oznacza również większą zawartość wody (a więc produkt trzeba zagęścić sztucznie).

Jeśli przyjrzymy się etykietom, zauważymy, że pozbawiony tłuszczu jogurt najczęściej zawiera więcej węglowodanów niż jego standardowa wersja. Nierzadko znajdziemy w nim więcej cukru niż w pełnotłustym odpowiedniku. A przecież nie po to rezygnujemy ze słodyczy w trakcie odchudzania, by dostarczać sobie sporej dawki cukru w produkcie, w którym nie powinno go tyle być.

Najlepiej działają diety oparte na jednym składniku

Dieta kapuściana i jedzenie zupy dwa razy dziennie? Dieta Dukana i odmawianie sobie wszystkiego poza produktami białkowymi? A może jadłospis z przewagą grejpfruta lub jabłek (w połączeniu z jedzeniem owoców tylko do południa)?

Niestety, moda na diety oparte na jednym składniku (lub maksymalnie kilku) wciąż nie ustaje. W pogoni za szybkimi efektami chwytamy się sposobów, które nasze organizmy zapamiętają na długo. Jeśli stosowanie wyżej wymienionych diet ma jakiekolwiek zastosowanie medyczne, należy przeprowadzić je pod okiem specjalisty, z odpowiednim przygotowaniem do diety, jak również wyjściem z niej. W pozostałych przypadkach nabawimy się w najlepszym przypadku efektu jo-jo, w najgorszym: niedoborów witamin i składników mineralnych, a także problemów z narządami wewnętrznymi.

Zachęcam przy okazji do odwiedzania mojego bloga, gdzie w najbliższym czasie będziemy przyglądać się najpopularniejszym „dietom cud”.

Wielu z nas wierzyło kiedyś w któryś z dietetycznych mitów. W natłoku sprzecznych informacji związanych żywieniem warto podwójnie sprawdzać każdą teorię przed wprowadzeniem jej w życie! Na wspólne rozwiewanie dietetycznych wątpliwości zapraszam do mojego gabinetu, a już dziś do podzielenia się swoim ulubioną dietetyczną teorią na fan page Maria Dietetyk. Część druga mitów już niedługo!

0 komentarzy

Wyślij komentarz